21 stycznia 2013





As soon as you stop wanting something, you get it. Andy Warholu, mój najlepszy przyjacielu, kocham Cię za to, że powiedziałeś te słowa na głos, sprawiłeś, że stały się rzeczywiste i możliwe do poparcia. Miałeś rację, że trzeba po prostu przestać chcieć, przestać czekać, przestać szukać, przestać analizować, aby to, czego w głębi duszy się pragnie, przyszło i rozłożyło błękitne niebo nad głową. Miałeś rację, kiedy poszeptywałeś mi nad uchem, abym nie chciała się zakochać, abym nie chciała czegokolwiek czuć, abym wolała oswajać się z samotnością i budować aurę osoby zupełnie innej niż ta, którą jestem. Być może byłeś także Bogiem poruszycielem, który sprowadził na mnie wszystkie przykre doświadczenia właśnie po to, abym w końcu pozorowała siebie na królową śniegu, która przedkłada dobry melanż nad rozwój emocjonalny. Miałeś rację z tym wszystkim. Kiedy tylko przestaniesz czegoś chcieć, to to dostaniesz. I ja dostałam. I już nie jestem królową śniegu. Już nie chcę rozpamiętywać przeszłości. Już nawet o niej nie myślę, wypieram ją z głowy pod wpływem ciepła dłoni, która obejmuje moje palce u rąk. I przecież ja naprawdę nie jestem bezuczuciowa, nie jestem wulgarna, nie jestem wredna i bezrefleksyjna. I on to zobaczył i on miał rację. On postanowił przedrzeć się przez ten popierdolony mechanizm obronny i zobaczyć, że rumienię się, kiedy usłyszę, że jestem ładna, spuszczać wstydliwie oczy po każdym pocałunku i uśmiechać się słodko podczas przytulania. Nie ma miłości bez tragedii, tak mówiłam jeszcze chwilę temu i to nie jest wcale tak, że już tak nie uważam, że już jest wszystko super. Boję się tak mocno i tak bardzo, że serce zaraz eksploduje mi we wnętrzności. Boję się, bo zawsze miałam pewne marzenia i ideały, które inni ludzie darli jak kartki papieru. Boję się, bo chcę już zawsze czuć się bezpieczna, bez obawy że znów zostanę skrzywdzona tak mocno, że trudno to sobie nawet wyobrazić. Boję się, że znów zostanę zmarginalizowana, wdepnięta w chodnik, zrównana z parterem. Boję się, bo mam w sobie tak wiele dobrych uczuć, że na samą myśl o wypuszczeniu ich na zewnątrz temperatura ciała spada o trzydzieści sześć stopni. Boję się kurewsko mocno. Ale chcę zaryzykować. Nagle okazało się, że w życiu chodzi tak naprawdę o to, żeby mieć się do kogo przytulić, mieć kogo złapać za rękę, opowiedzieć o tym jak minął dzień i po prostu być. Dawno tego nie czułam, więc dziś nie mogę się nadziwić tym, jak bardzo się z tego cieszę. Nie wiedziałam, że jeden pocałunek może odmienić wszystko. Może znów będę tą słodką, kochaną i uśmiechniętą dziewczyną, którą byłam wcześniej, zanim ludzie ułożyli mnie na swoje podobieństwo. Nawet moje palce się śmieją, pewnie stąd słowa wypadają spod nich bez zachowania jakiegokolwiek sensu zrozumiałego dla kogoś innego, prócz mnie. Masz rację, jestem dobrą osobą, broniłam się przed tym, co dobre wszystkim tym, co złe, tak jakbym uwierzyła w to, że na nic pozytywnego po prostu nie zasługuję. Ale zostało mi pokazane, że mogę zasługiwać, jeśli na to pozwolę. Chcę tylko tego, żeby ktoś mnie pokochał. Póki co wystarczy świadomość, że ktoś mnie lubi bardziej. Dziękuję Ci, Andy Warholu. Może za jakiś czas będę szczęśliwa. Dzisiaj jestem na dobrej drodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz